O prawnych aspektach parodii nie pisało się dotychczas zbyt wiele. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie reguluje wprost tej kwestii i nie rozstrzyga legalności bądź nie takich gatunków jak parodia, satyra czy pastisz. Jedynie art. 29 wskazanej ustawy nieśmiało wprowadza pojęcie „praw gatunku twórczości”. Regulując dozwolony użytek publiczny, a dokładnie instytucję prawa cytatu dozwala na przytaczanie w utworach urywków innych utworów lub „drobnych utworów w całości”. Wskazuje jednak, że jest to dozwolone jedynie w sytuacjach gdy autor kierował się w swoim działaniu uzasadnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości właśnie. Wszyscy zgodnie przyznali, że chodziło ustawodawcy właśnie o parodię, satyrę lub pastisz, ale do definiowania tych pojęć, ich granic czy dozwolonych zastosowań nikomu śpieszno nie było. Brak jest definicji parodii w ustawodawstwie krajowym, brak jest jej również w dyrektywie[1], nie było pewności czy można pojęcie to uznać jako pojęcie autonomiczne prawa Unii. Aż do przedwczoraj!
Trybunał Sprawiedliwości w Wyroku w sprawie C-201/13[2] stanął na wysokości zadania i dokonał analizy czym
parodia jest w rozumieniu prawnym. Sędziowie trybunału uznali, że można
definiować parodię jako pojęcie autonomiczne bez odwoływania się do porządków
krajowych, ponieważ dyrektywa jasno wskazuje gdzie takie odwołanie jest
konieczne - w tym miejscu odwołania nie ma. Trybunał przymierzył się też do
dookreślenia czym parodia jest w rozumieniu prawnym. Brak definicji legalnej
uznał jako przyzwolenie do rozumienia parodii w sposób tożsamy z potocznym
rozumieniem tego gatunku twórczości. Uznał, iż do cech szczególnych parodii
należy zaliczyć, że jest to utwór nawiązujący do innego utworu lub utworów,
zachowujący jednak odrębność, oraz mający charakter żartobliwy, humorystyczny.
Inaczej niż przy prawie cytatu nie zaznaczono tu konieczności wskazywania jakie
dzieło zostało poddane parodii ani źródła pochodzenia tego dzieła. Ponadto
parodia wg Trybunału nie musi spełniać przesłanek utworu, czyli m.in. być
oryginalna.
Trybunał w omawianym wyroku wskazał na jeszcze jedną
kwestię. Zastosowanie parodii powinno zachowywać równowagę pomiędzy wolnością
wypowiedzi artystycznej parodysty, a interesami i prawami drugiej strony.[3] W każdej sprawie sąd powinien ocenić wszystkie
aspekty i dokładnie poznać stan faktyczny by jego decyzje zachowywały równowagę
między wskazanymi wyżej dobrami prawnymi.
Ten wyrok Trybunału moim zdaniem nie dokonuje znaczącego
przełomu w postrzeganiu parodii przez doktrynę. Uświadamia jednak, że słuszne
jest definiowanie parodii zgodnie z jej zwykłym znaczeniem w języku
potocznym. Wskazanie przez Trybunał na równoważenie dóbr zmusza do refleksji
nad zjawiskami typu street art czy trend „joke logo”, o którym więcej już
wkrótce. Reasumując parodiować można, ale pamiętając o tym że parodia
ma swoje granice kreowane właśnie przez „prawa gatunku twórczości”, to znaczy
musi mieć charakter żartobliwy i humorystyczny, a także nie ma konieczności
podawania nazwy i źródła pochodzenia sparodiowanego utworu.
Angelika J
[1] Dyrektywa 2001/29/WE Parlamentu
Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych
aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym.
[2] Wyrok w sprawie C-201/13 Johan
Deckmyn i Vrijheidsfonds VZW/ Helenie Vandersteen i in.
[3] Przykładem przekroczenia tej
zasady jest parodia mająca cechy dyskryminacji rasowej.